wtorek, 29 kwietnia 2014

"Independence Day" czyli ambitne kino part II

Filmy science fiction! FUJ! >_< Nie lubię, nie rozumiem, nudzą mnie. Wolę spędzić czas przy psychologicznym filmie, mocnym horrorze, prześmiesznej komedii lub wzruszającej bajce. Natomiast jeżeli już miałabym wybierać między filmami science fiction, a jedną z opcji byłby film "Independence Day" czyli "Dzień Niepodległości" to właśnie byłby mój wybór. UWIELBIAM!!!
Myślę, że nie ma się co rozpisywać na temat fabuły tego filmu, ponieważ większość ją zna, gdyż jest to film niezwykle popularny, wciągający i można go oglądać za każdym razem inaczej. Przynajmniej ja tak mam, ponieważ za każdym razem nie potrafię sobie przypomnieć jaki jest jego koniec :-D

"Dzień Niepodległości", film z 1996 roku, gdzie główne role zostały obsadzone przez między innymi: 

Jeff'a Goldblum'a - inteligentny profesor
Will'a Smith'a - sprytny kapitan
Bill'a Pullman'a - odważny prezydent USA
Myślę, że dobrym pytaniem do tego filmu jest "Czy jesteśmy sami we Wszechświecie, czy może jednak istnieją jakieś pozaziemskie cywilizacje?" 
Cały film opowiada o ataku obcych na Ziemię, a głównie, co już jest myślę tradycją, na Stany Zjednoczone. Amerykanie muszą zmobilizować siły, aby ich pokonać. Jednak sytuacja jest podbramkowa: obcy dysponują niezwykłą bronią, przeciwko której Amerykanie nie mają żadnej odpowiedzi. A może... Myślę, że są to właśnie trzy osoby i ich szczególne cechy: spryt, inteligencja, odwaga.  
Oscar za najlepsze efekty specjalne, Saturny i wiele, wiele innych nagród i nominacji są jak najbardziej zasłużone. Bardzo serdecznie polecam!!! (Krótko, zwięźle i na temat ;-))

A poniżej trailer filmu :-) WOW!


I niech moc będzie z Wami!!! :-D

With Love!

N <3

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Początek wolontariatu i "Letz Zep", czyli ambitny piątunio!

Ciężki poniedziałek, oj ciężki! W zasadzie nie ma się co dziwić, wszystkie ćwiczenia, wszystkie przedmioty w semestrze letnim skumulowały się w jednym dniu. Średnio 50 stron książki na każde zajęcia, ale jakoś trzeba dać radę. "Bez pracy nie ma kołaczy"!!!
Ale... let's get it started! :-)

Pierwsze co: w piątek zaczęłam nowy wolontariat   :-) Ambitnie, wiem :-D Nie wiem kiedy znajdę czas na całą resztę, ale jakoś dam radę. Od pewnego czasu jestem wolontariuszką w studenckim wolontariacie. MEGA SPRAWA! Wyjeżdżamy do dzieciaczków, prowadzimy zajęcia i zwiedzamy, czyli łączymy przyjemne z pożytecznym :-)
Wolontariat, w którym zaczęłam niedawno działać to zupełnie inna sprawa. Poświęcę się... osobom uzależnionym od alkoholu i ich rodzinom. Jest to niesamowite doświadczenie, a ludzie pracujący w tej organizacji są cudowni. Spędziłam z nimi tylko wstępne 2 godziny, natomiast tyle wystarczyło aby nabrać POKORY, którą, uważam, na ówczesne czasy, nie posiada zbyt wiele ludzi. Mam wielką nadzieję, że poznam tam coraz więcej wartościowych ludzi, którzy potrafią dzielić się swoim negatywnym doświadczeniem, próbując odbić się od dna, starając się przewartościować swoje życie. Tylko w ten jeden dzień spotkałam ludzi, za których nie dałabym złamanego grosza, natomiast słuchając ich, patrząc jak uśmiech maluje się na ich twarzach, gdy ich opiekun daje im kolejną pieczątkę - jak to nazwałam - "za dobre sprawowanie", dostrzegam jak wiele są warci, wystarczy tylko poświęcić im trochę uwagi i zapewnić zrozumienie i wsparcie.

W tym samym dniu - ajć! pracowity piąteczek :-D - spędziłam wieczór w pracy. Czyli norma, standard, niemal w każdy weekend tak robię ;-) Praca nie jest wymagająca, a równocześnie pozwala mi uczestniczyć w różnego rodzaju koncertach, spotykać gwiazdy polskiej i zagranicznej sceny muzycznej, kabaretowej itp. Cudowna chwila, która trwa już 2 lata! ;-) Jak ten czas leci!
Akurat w piątek gościliśmy zespół Letz Zep, który swoją aktywnością oddaje hołd legendarnemu, brytyjskiemu band-owi, LET ZEPPELIN! Niesamowita sprawa, osobiście nie słucham tego typu muzyki, natomiast bardzo podobała mi się postawa muzyków. Cudowni ludzie, przesympatyczni, chwila rozmowy z wokalistą, Billy'm Kulke, sprawiła, że przez następnych kilka godzin szeroko się uśmiechałam i chętnie wysłuchałam koncertu. Ogromne chapeau bas dla gitarzysty, Andy'ego Gray'a, który mimo młodego wieku, ma niezwykłą umiejętność, który niejeden zdobywa latami. NIESAMOWITE!

Dla takich chwil warto żyć :-)

"Gdy wspaniałego dokonać chcesz dzieła,
Bacz, by stosowna chwila nie minęła."
~ Aliszer Nawoi Nizamaddin
A na wieczór "chwilowa" piosenka. Zaczarowała mnie magia jego głosu...

Grzegorz Hyży & TABB "Na chwilę"

https://www.youtube.com/watch?v=l5sEB8YtOn8

With Love!

N <3


czwartek, 24 kwietnia 2014

Big kiss and smile! :-)

O jejciu, bardzo dawno się nie odzywałam. Przepraszam! Świąteczny wyjazd do rodziny całkowicie mnie pochłonął, odcięłam się od wszystkiego - zostawiałam książki, nie korzystałam z Internetu, skupiłam się wyłącznie na świętowaniu i "nie-myśleniu"
Całkowity chillout! 
Dzisiaj chciałam tylko tak szybciutko o sobie przypomnieć :-) Nie chcę żeby moje pisanie było tylko prowizoryczne, tak na pokaz. Nie! Chcę być na bieżąco z wydarzeniami w swoim, medialnym, internetowym, naukowym życiu. Dlatego też dzisiaj tylko post "przeprosinowy", a to ze względu na to, że mój Edek (laptop - który już, bagatela, ma 11 lat! - kocham go za to, że w ogóle działa) odmawia chęci czytania mojej karty pamięci, na której mam zdjęcia moich przedświątecznych wypieków. Więc, gdy tylko moja siostra odzyska swój laptop (młodszy, to działa jak należy :-D), wrzucę wszystko - przepisy, zdjęcia itp.
Wracam do moich cudownych notatek ;-/ God help! Jutro następna dawka notatek, pierwszy dzień kolejnego wolontariatu (ciekawe co będzie... podzielę się news-ami :-)) i praca - "Letz Zep"!

Bardzo intensywny, naukowy dzień dobiega końca. Pogoda za oknem ni w gruchę, ni w pietruchę, dlatego też na wieczór "letnia" piosenka.
Olaf - czyli Czesław Mozil :-D Przez ostatni tydzień nie mogłam się od tej bajki oderwać :-P

https://www.youtube.com/watch?v=V7eKeDU49L0

With Love!

N <3

czwartek, 17 kwietnia 2014

Przedświąteczne zamieszanie!!!

Co mniej więcej 8 miesięcy dochodzi do momentu, kiedy należy spiąć pośladki i zająć się zupełnie czymś innym... czyli... DOKŁADNYM SPRZĄTANIEM!!!
Od 8:10 do aktualnego momentu nic tylko sprzątanie, ewentualnie przerwa na obiad (w tak zwanym międzyczasie). Okna, okna, okna, okna, pokoje, łazienka, kuchnia. Nie mam pojęcia jak to się stało i co ze mną nie tak, ale... UWIELBIAM TO!
Taka forma relaksu bardzo mi odpowiada, ponieważ:

  • spalam kalorie - sprzątanie jest do tego idealne!
  • włączam muzykę - mogę potańczyć (jestem pewna, że przekomicznie wtedy wyglądam :-D)
  • wyłączam myślenie o studiach, pracy itp.
  • ŚPIEWAM! :-D Co uwielbiam najbardziej!
Wiem, strasznie dziwnie to brzmi, ale święta są od tego, aby skierować swoje myślenie na zupełnie inny tor. Zamiast myśleć o kolokwium z psychologii klinicznej i milionie prac zaliczeniowych do napisania, skupiam się na przedświątecznym sprzątaniu i PIECZENIU! 
Tak jest - będę piec! Nic tradycyjnego, ponieważ to akurat zostawiam w geście mojej babci, która jest mistrzynią w pieczeniu serników, mazurków (orzechowy! *_*), makowców, babek pisakowych :-) Oczywiście jeżeli chodzi o tematykę wielkanocną, ponieważ moja babcia jest niekwestionowaną mistrzynią w robieniu tortów i najróżniejszych ciast, w które wkłada swoje cudowne serducho :-)
Ja natomiast postanowiłam, że upiekę coś nietuzinkowego jeśli chodzi o święta, robiąc tym samym frajdę moim małym kuzynkom :-) Mianowicie, upiekę babeczki maślane i czekoladowe (które już doskonale znacie ;-D) i ciasto, które wymaga czasu i cierpliwości, ale smakuje OBŁĘDNIE!
Urocza nazwa - SHREK! :-) Moi przyjaciele dają się za niego pokroić :-P
Myślę, że niektórzy go znają, ale dla tych mniej zorientowanych i tych, którzy chcą zaskoczyć swoich bliskich czymś innym i nietradycyjnym zamieszczę już JUTRO przepis i zdjęcia :-)

A tym czasem odrywam się dalej od codzienności w trochę inny sposób :-) Poświęcam czas na relaks przy najcudowniejszej bajce ;-) Wiadomo - FROZEN czeka!!! :-D

A na wieczór historyczna nuta :-) Vangelis - "Across the mountains" 



"I głowa musi odpocząć, nie tylko ręce!"
~ przysłowie tatarskie

With Love!
 
N <3

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

"Frozen" bajka, która daje tyle szczęścia!

Powroty do dzieciństwa są cudowne, szczególnie jeżeli mamy już skończone "-dzieścia" lat.Chyba się ze mną zgodzicie?
Ja osobiście odczuwam niesamowitą frajdę (a według pani doktor z psychiatrii to uczucie powinno nam towarzyszyć każdego dnia ^^) kiedy przyjeżdżam do cudownego rodzinnego miasta mojej mamy, najcieplejszego miasta w Polsce -  Tarnowa -  i zatapiam się w zabawkach małych kuzynek. Mam z tego więcej zabawy niż one dwie razem wzięte no ale cóż - ja takich zabawek nie miałam :-D

Ale i tak na pierwszym miejscu stawiam...BAJKI!!! Szczególnie te autorstwa Walta Disneya. Wzruszająca historia Kopciuszka, chwytające za serce przygody Zakochanego Kundla, spełnione marzenie Małej Syrenki, odnaleziona miłość Pięknej i Bestii... i wiele, wiele innych historii, które tylko czekają aby nas wzruszyć, podnieść na duchu, zaczarować.

Natomiast od pewnego czasu szczególne miejsce w moim gigantycznym (nieskromne, ale prawdziwe ^^) sercu zajmuje jedna, szczególna bajka, która przez kilka lat! powstawała w "magicznej wytwórni". Mianowicie:

Tak jest - FROZEN, czyli KRAINA LODU!
Jeden z najlepszych filmów animowanych w historii kina. Opowiadający o miłości, determinacji, wierze, marzeniach, którego centrum zajmuje miłość siostry do siostry. 
Jest to najbardziej zakręcona wariacja na temat jednej z najbardziej wzruszających baśni Christiana Andersena "Królowa Śniegu". 
Dzielna księżniczka Anna wraz z nieokrzesanym handlarzem lodu Kristoffem i jego wiernym towarzyszem, reniferem Svenem, wyrusza na poszukiwanie siostry, której niekontrolowane moce sprowadziły na królestwo wieczną zimę. Po drodze czeka ich wiele wyzwań, którym muszą sprostać, ale uda im się to tylko wtedy, gdy połączą siły. Czas podczas poszukiwań całej trójce koloruje sposobem bycia i niesamowitą charyzmą, cudowny, tęskniący za ciepłem i latem, mówiący głosem Czesława Mozila, bałwan Olaf! Jest to perełka tej bajki. Dzięki niemu, a szczególnie interpretacji postaci jakiej dokonał Czesław, wychodząc z sali kinowej wycierałam "łzy śmiechu", które za każdym razem pojawiały się, gdy przypominałam sobie niektóre kwestie dialogowe. 
Ale!!! Dzisiaj zrobiłam sobie dzień dziecka zakupując tę oto bajkę na DVD. Teraz, Olaf może towarzyszyć mi za każdym razem, gdy nie zdam kolokwium, w pracy będę miała spięcia, albo moje jeansy nie będą chciały się dopiąć, z powodu słodkości, jakie tu zamieszczam :-D.             Polecam Wam tę bajkę bardzo serdecznie! Bynajmniej nie uważam, że oglądanie bajek w tym wieku to obciach. Wręcz przeciwnie, dzięki temu wiem, że mam do siebie dystans. A poza tym w każdym z nas drzemie wewnętrzne dziecko, jednak nie każdy z nas ma odwagę się do tego przyznać. 

Bajka majstersztyk!!! Przezabawne dialogi, cudowna grafika, wpadające w ucho piosenki i przeszywające melodie. Myślę, że można tę bajkę spokojnie zaklasyfikować do dobrego musicalu. BEZAPELACYJNIE!!! Potrójnie się pod tym podpisuję :-)

Tak więc na dobrą noc polecam obejrzeć trailer (na lepszy sen ^^) oraz posłuchać piosenki promującej film śpiewanej między innymi przez Demi Lovato "Let it go" :-) Wpada w ucho! Natomiast osobiście polecam wersję Alex'a Boye'a 






"Dojrzałość męska – znaczy to tyle co odkryć w sobie 
ponownie tę powagę, którą się miało przy zabawie 
jako dziecko"
~ Fryderyk Nietzsche

With Love!

N <3






sobota, 12 kwietnia 2014

"Świat odzieży używanej" czyli raj dla zakupoholików

"Ciucholandy!" Ktoś zna takie określenie? Myślę, że większość, ponieważ tego typu "raje dla zakupoholików" stają się coraz popularniejsze i trendy. Można w nich znaleźć ciuchy z naprawdę dobrej jakości, nie obciążając zawartości portfela.
Buszowanie w tego typu sklepach to dla mnie gigantyczny relaks. Oczywiście sprawdza się w momencie, kiedy nie mamy na głowie dodatkowych obowiązków, które siłą rzeczy zaprzątają nam głowę każdego dnia.
Ciucholand wymaga poświęcenia czasu. Nie można po prostu wejść, zobaczyć, wziąć pierwszą lepszą rzecz i modlić się "Byleby tylko pasowało", ewentualnie zmieniając rozmiar na większy (tak jak to dzieje się w "normalnych" sklepach w coraz to większych centrach handlowych). Tu wchodzisz z zamierzonym planem (np. szukam extra bluzki) i przeszukujesz rzecz po rzeczy, aż trafi się tzw. perełka - coś oryginalnego, nietuzinkowego. Cena tego typu "szmatek" jest o ponad połowę niższa niż w normalnych sklepach, a jaką czerpiemy satysfakcję z naszej zdobyczy :-). Wejść do butiku, wziąć bluzkę w swoim rozmiarze z "tysiąca" identycznych to każdy potrafi. A tu - uśmiech pojawia się na twarzy, gdy widzisz oryginalną marynarkę z metką np. Dolce & Gabbana za połowę (czy nawet mniej!) ceny.
 Cud, miód i orzeszki!


ŚWIAT ODZIEŻY UŻYWANEJ
Najfajniejsze, "ciuchowe" miejsce na Śląsku, w kilku różnych miastach. Ogromne magazyny, gigantyczna ilość towaru. Nic tylko iść, wybierać, przymierzać, kupować.
Sama, jeżeli mam czas, robię "objazdówkę" po 3 najbliższych magazynach, wszędzie można coś znaleźć, a towar się NIE POWTARZA!
Dzisiaj akurat, ponieważ mam w kalendarzu zapisany 12.04.2014r. - "LAZY DAY" (nie przejmujcie się - ja mam inny kalendarz :-D) uznałam, że warto odwiedzić przynajmniej jeden z "rajów" :-) Akurat jeden z nich znajduje się w Centrum mojego miasta. Więc cóż - buszowałam. "Wygrzebałam" (my szperacze tak to fachowo nazywamy :-D) kilka rzeczy:
1. bawełnianą, szarą bluzkę z marszczeniem na dekolcie i z podpinanymi na guziki rękawami (z fajnym naszyjnikiem - cudna!) 









2. "Motylkowa" bluzka bardzo lekka, zwiewna, w bardzo ciepłym kolorze. Razem z białą bokserką, czarnymi szortami i klapkami stworzy świetny zestaw na letnie dni :-) 


3. Ciemnoszare, bawełniane dresy, idealne do ćwiczeń (Boże, daj siłę! :-D) i to tzw. domowego outfit-u 


Za te 3 rzeczy zapłaciłam dokładnie 30zł 30gr! Cyba się opłaca? :-D Polecam Wam baaaardzo serdecznie tego typu sklepy. Radość z kupowania - zapewniona! Wybór - nieograniczony! 

Enjoy!!!

With Love!

N <3

"Bo radość to słoneczny kolor życia"
~ Samuel Taylor Coleridge


A na ten słoneczny, leniwy dzień (choć mnie czeka jeszcze praca - ale to sama radość! :-)) wesoła, leniwa piosenka ;-)

http://www.youtube.com/watch?v=fLexgOxsZu0    
"The lazy song" - Bruno Mars 

    piątek, 11 kwietnia 2014

    "Babeczkowe" love

    Jako, że koledzy, z którymi przyszło mi pracować już niemal 2 lata, są strasznymi łasuchami i za słodycze mogą się nawet pokroić (ale za to kocham ich nad życie!) postanowiłam, że w ostatnią zmianę przed Świętami Wielkanocnymi upiekę im świąteczne babeczki. Wydaje mi się, że coś za bardzo ich rozpieszczam :-D
    Natomiast ja czerpię z tego niesamowitą satysfakcję i pozytywną energię. Cudownym uczuciem jest dla mnie spędzić czas w pachnącej aromatem waniliowym i czekoladą kuchni i piec, piec, piec, spoglądając co chwilę w okienko piekarnika i podziwiając jak z każdą minutą "babeczkowe" maleństwa robią się coraz większe i coraz piękniej pachną.
    Dzięki temu postanowiłam wykorzystać po raz pierwszy niedawno zakupione, silikonowe, wiosenne foremki do babeczek w kształcie motyla, biedronki i kwiatka (taka mała rzecz a jak cieszy! :-))

    Uznałam, że miło będzie zrobić babeczki z dwóch różnych rodzajów ciast. Wykorzystałam w 100% sprawdzony przepis (który parę lat temu pięknie zdobił drugą stronę kartki z kalendarza) - są to czekoladowe babeczki by Natka oraz całkowicie nowy przepis, otrzymany od wujka Google -
    maślane babeczki z białą czekoladą. Mmmmm!!!


    Czekoladowe babeczki by Natka 
    (ok. 10 sztuk)
    ~ 200g masła
    ~ 200g mąki pszennej
    ~ 2 jajka
    ~ 2 łyżeczki proszku do pieczenia
    ~ kilka łyżek cukru (lub 2 opakowania cukru wanilinowego)
    ~ kilka łyżek kakao (masa wymieszana z wodą)
    ~ konfitura wedle uznania :-) (polecam malinową lub truskawkową - świetnie współgra z kakaowym smakiem :-))

    Masło i cukier zmiksować mikserem na gładką masę. Dodać do masy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia, 2 jajka oraz mieszankę kakao z wodą. Całość zmiksować mikserem na gładką masę. Foremki na babeczki wypełnić do połowy masą, dodać po niewielkiej łyżeczce konfitur, przykryć kolejną warstwą masy. Piec w piekarniku z termoobiegiem przez ok. 20minut w temperaturze 170 stopni C. Po upieczeniu babeczki zwykle ozdabiam rozpuszczoną mleczną czekoladą i posypuję cukrowymi "ziarenkami"










    Maślane babeczki z białą 
    czekoladą (ok. 8 sztuk)
    ~ 120 ml mleka
    ~ 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
    ~ 120g masła
    ~ tabliczka białej czekolady
    ~ 120g mąki
    ~ 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
    ~ 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
    ~ 1 jajko, rozbełtane
    ~ szczypta soli (ja nie dałam - nic się nie stało :-D)

    Piekarnik nagrzać do ok. 150 stopni C. Do rondelka wlać mleko, kostki całej czekolady i masło. Mieszać na małym ogniu do momentu aż wszystko się rozpuści. Odstawić do ostudzenia. Do miski wsypać przesianą mąkę z proszkiem i sodą. Po ostudzeniu masy, wlać ją do miski i mieszać drewnianą łyżką, aby wyszła gładka masa. Dodać rozbełtane jajko i dalej mieszać, do uzyskania gładkiej konsystencji. Wykładać do foremek (silikonowych lub papierowych papilotek), dodać konfiturę i przykryć kolejną warstwą masy. Piec ok. 25minut
    Po upieczeniu można je ozdobić rozpuszczoną mleczną czekoladą lub lukrem, który robię swoim sposobem.
    Lukier:
    ~ cukier puder
    ~ kurze białko
    ~ kilka kropel konfitury
    Cukier puder (kilka łyżek w zależności od ilości babeczek) ucieram z łyżeczką kurzego białka i konfiturą. Dzięki białku będzie się mienić w świetle, a konfitura nada masie różowego koloru :-)

    Mmmm *_* SMACZNEGO!!! 

    Cudowne uczucie, kiedy wiesz, że to co robisz sprawia innym przyjemność. Najlepsza zapłata za trud pracy :-)

    A na dobrą noc dziecięca nuta, która sprawia, że zamykając oczy wyobraźnia w kwietniu przenosi nas do mroźnej, grudniowej Rosji. A w głowie dzieje się MAGIA!
    "Once upon a december" - Deana Carter 

    http://www.youtube.com/watch?v=QNQRGiD3LFo


    With Love!

    N <3

    "Bez mojej zgody" czyli środowe, ambitne kino

    W środę, kiedy stwierdziłam, że już nie wykrzeszę z siebie nawet odrobiny energii do przygotowania się na zajęcia z mojej "ukochanej" psychologii, postanowiłam ten czas spożytkować w inny sposób. Zamiast bezmyślnie skakać między jedną plotkarską stroną a drugą, postanowiłam zatopić się w łóżku pod kocem, z kotem na kolanach i ciepłym kubkiem herbaty w dłoni i obejrzeć jeden z lepszych filmów "obyczajowych" (bo tak mogę go sklasyfikować).

    "Bez mojej zgody" 
    Historia dziewczynki z chorobą nowotworową, odmianą, która występuje niezwykle rzadko, a równocześnie jest bardzo złośliwa, opowiedziana z punktu widzenia każdego członka rodziny, do której wtargnęła. Opowieść o niesamowitym oddaniu, miłości, pożądaniu, sprawiedliwości i nienawiści. Można by rzec: MIESZANKA WYBUCHOWA! I to byłoby dobre określenie. Dobrym pytaniem do tego filmu jest - Jak silna jest miłość do siostry i jak dalekie jest poświęcenie?
    "Bez mojej zgody" to opowieść o  małżeństwie, które spełnia  się zawodowo i prywatnie. Sara i Brian w obliczu poważnej choroby córki decydują się na każdy krok, aby tylko ją uratować. Zgodność komórek, która pozwoliłaby uratować Kate nie jest im dana. Dlatego też decydują się na radykalny krok - sztucznego "wyhodowania" (okropne słowo!) idealnego dziecka, które uratowałoby życie Kate. Sęk w tym, że to ULECZALNE dziecko - Anna - dorasta, ma swoje uczucia i swój rozum, który potrafi uzmysłowić jej, że działania rodziców nie są etyczne i czas je przerwać. Jednak czy miłość do siostry pozwoli Annie na przeciwstawienie się zdeterminowanej matce i bezsilnemu ojcu? 
    Fenomenalna gra aktorska: Cameron DiazAlec'a Baldwin'a i Abigail Breslin, cudowna muzyka i niezwykle wzruszająca historia, która pokazuje codzienne życie wielu rodzin na całym świecie. My tylko możemy na nią patrzeć i modlić się, aby jej jednak nie przeżyć...

    "I w ciężkiej chorobie tkwi dobro. Kiedy ciało słabnie, silniej czuje się duszę"
    ~ Lew Tołstoj




    Polecam film, ale myślę, że wypadałoby przeczytać książkę. Ja na pewno tak zrobię!
    Judi Picoult "Bez mojej zgody" 


    With Love!
    N <3
    A poniżej trailer filmu. Chwyta za serce!

    It's only the beginning

    Jak ciężko jest zaczynać od nowa. Po raz kolejny cofasz się o kilka kroków, żeby ponownie poszukać wyznaczonego celu. Ale gdyby nie to, człowiek byłby istotą idealną. Trochę filozofowania na sam początek...
    Więc zaczynam. Więc jestem.
    Czemu akurat taka forma jestestwa? Sama nie wiem. Widocznie czegoś w moim życiu brakuje. Czegoś, czemu mogę choć trochę poświęcić swój czas, czegoś co sprawi, że każdy dzień będę chciała skrupulatnie podsumować w kilku zdaniach.
    Natalia, Natka jak niektórzy zwykli do mnie mówić. Here I am. So... Let's get it started!
    W kilku słowach... Co Was tu czeka?
    Jeżeli w ogóle ktoś znajdzie tego bloga wśród miliardowej ilości podstron wujka Google, będę zadowolona. Cóż to będzie - PASJA, która w moim przypadku składa się z kilku sumujących ją elementów:
    • filmy - ale tylko te ambitne (nigdy nudne recenzje)
    • książki - o zawężonej tematyce
    • przepisy cukiernicze - tylko te sprawdzone
    • miłość, upust energii, siła - coś, czym chciałabym się dzielić

    Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
    a księga zdarzeń
    zawsze otwarta w połowie
    ~ Wisława Szymborska
    Bo czasem warto jest cofnąć się do swojego dzieciństwa i zobaczyć jak bardzo było udane...
    With Love!
    N <3